___________________________________________
Białe Audi r8 mknęło ulicami Hamburga pod osłoną nocy.
Prędkościomierz na desce rozdzielczej wskazywał prędkość nieco wyższą niż
dopuszczalna norma w terenie zabudowywanym, ale on nie zwracał uwagi na coś tak
błahego, jak zasady ruchu drogowego. Pędził opustoszałymi ulicami miasta, a
idealna cisza w samochodzie pozwalała skupić mu się na drodze, którą i tak znał
na pamięć. Prawdopodobnie gdybyś teraz
zawiązała mu oczy chustką, on i tak dotarłby do celu bez najmniejszego
problemu. Zacisnął mocniej dłonie na kierownicy, kiedy w oddali dostrzegł
radiowóz policji i zwolnił, by choć na moment wrócić do pozorów. Nie chciał
mieć problemów z prawem, więc zwolnił i kiedy miał pewność, że wyjechał z
zasięgu wzroku nieświadomych policjantów, znów przyśpieszył, a wiatr wpadający
przez rozchylone okno przyjemnie muskał jego twarz.
W końcu, po kilkunastu minutowej drodze, zajechał na parking
normalnie wyglądającego domu jednorodzinnego, który zewnętrznie niczym nie
różnił się od tych znajdujących się kilkaset metrów dalej. Drewniane okna, a w
nich firanki czy kwiaty przed drzwiami wejściowymi miały stwarzać pozory
normalności. Normalności, której temu miejscu z pewnością brakowało.
- Dobry wieczór, Michael. Szef u
siebie? – Zwrócił się do jednego z ochroniarzy, witając się z nim mocnym
uściskiem dłoni. Rosły mężczyzna potwierdził obecność niejakiego szefa i
zaprowadził gościa wprost do jego gabinetu, zgodnie z panującymi tutaj
zasadami. – Dziękuję. – Mruknął w stronę odchodzącego ochroniarza i delikatnie
nacisnął na klamkę.
Wszedł do gabinetu, mrużąc oczy w poszukiwaniu swojego
rozmówcy. Dopiero po kilku sekundach wytężonej pracy zmysłu wzroku dostrzegł
go, siedzącego w skórzanym fotelu i palącego cygaro.
- Witaj, Heinrich. Miło cię
widzieć. – Odezwał się pewnie, a kiedy mężczyzna odwrócił się w jego stronę,
uśmiechnął się szeroko. – Cieszę się, że zgodziłeś się ze mną spotkać.
- Bill… Mnie również miło, że
znów postanowiłeś nas odwiedzić. Kto tym razem? Blondynka, brunetka? – Heinrich Muller zaśmiał się, zapalając niewielką lampkę, która oświetliła delikatnie
pomieszczenie. – Wczoraj mieliśmy dostawę, więc jest w czym wybierać. Whisky? –
Zapytał, nalewając do wcześniej przygotowanych szklanek alkoholowy trunek.
- Niestety muszę odmówić, jestem
autem. Ale nie obrażę się, jeśli poczęstujesz
mnie cygarem.
- Więc dzisiaj nie zostaniesz na
dłużej? Szkoda, szkoda… Moje najlepsze dziewczyny wciąż czekają na towarzystwo.
– Posłał mu swój firmowy uśmiech, próbując wpłynąć na jego decyzję. – A cygarem
możesz się śmiało częstować. – Podsunął mu pod nos wyłożone atłasem opakowanie
i pozłacaną zapalniczkę.
- Dzisiaj jestem w nieco innej
sprawie, ale pozwól, że najpierw obejrzę twoje dziewczyny, a potem dokończymy
tę rozmowę. – Odpalił cygaro, delektując się smakiem jednego z najlepszych tytoniów,
jakie kiedykolwiek palił.
- W innej sprawie?
Zaintrygowałeś mnie, Bill, więc wolałbym wiedzieć, co to za sprawa. – Muller
upił sporego łyka whisky, przeciągając się w fotelu. Oparł dłonie o dębowy blat
biurka, wpatrując się uparcie w twarz Billa.
- Cóż, to bardzo nietypowa
kwestia. – Zaciągnął się tytoniem, eleganckim ruchem strzepując nadmiar popiołu
do popielnicy. – Widzisz, chciałbym dobić z tobą dobrego interesu.
- Do rzeczy, Bill, do rzeczy.
Nie mam całej nocy.
- Krótko i zwięźle – chcę odkupić
od ciebie którąś z twoich dziewczyn. Wiem, że masz same najlepsze i wiem, że
nie doradziłbyś mi byle czego. Proponuję na początek czterdzieści tysięcy. –
Kolejny raz się zaciągnął, wyczekując reakcji Heinricha. Widział, że mężczyzna
zupełnie się tego nie spodziewał i nie wiedział, co on sam zaraz usłyszy.
- Tak, to bardzo nietypowa
kwestia, ale i mało realna. Wybacz mi, przyjacielu, ale nie mogę zgodzić się na
te warunki. To wbrew moim zasadom. Nie zapominaj, że przebywasz w luksusowym
burdelu, a nie sklepie. – Heinrich przeczesał dłonią siwiejące włosy i nalał
sobie kolejną porcję whisky. Choć nie zdradzał tego po wyrazie twarzy,
intensywnie myślał nad propozycją Billa, mając nadzieję, że ten podbije stawkę,
bo kto jak kto, ale Bill Kaulitz zawsze dostawał to, co chciał i nie miał
skrupułów, by to osiągnąć.
Nie pomylił się.
- Pięćdziesiąt tysięcy? – Brak
odzewu. – Pięćdziesiąt pięć? – Brak odzewu. – Dobra, sześćdziesiąt. Tyle mogę
maksymalnie zaproponować. – Przygryzł nerwowo wargę, kończąc palić cygaro.
Oparł się o wygodne krzesło, nabierając więcej powietrza w płuca. – To jak?
- Cóż… Sześćdziesiąt pięć i jest
twoja. Umowa stoi? – Muller wyciągnął dłoń w jego kierunku, a Bill bez wahania
ją uścisnął, co znaczyło tyle, że dobili targu. – To zapraszam, musisz teraz
wybrać swoją osobistą dziwkę.
*
- Schulz, rusz się! Masz gościa!
– Głos strażnika wyrwał go z rozmyśleń i sprowadził z powrotem na ziemię.
Spojrzał nieprzytomnym wzrokiem na wysokiego i dobrze zbudowanego mężczyznę, a
kiedy ten ponaglił go szarpnięciem za więzienny uniform, ruszył się w miejsca i
wyciągnął ręce przed siebie, by strażnik mógł spiąć go w kajdanki. – Ruchy! –
Pchnął go do przodu, a Markus o mały włos nie przewrócił się o nierówną,
betonową posadzkę.
Wszedł do sali widzeń, rozglądając się w poszukiwaniu tego,
kto przeszkodził mu w rozmyśleniach nad sensem swojego życia. Już stracił
nadzieję na pojawienie się tutaj Kaulitza, który przecież obiecał mu, że wróci,
a przede wszystkim, że wyciągnie jego siostrę z poważnych tarapatów i kiedy
dostrzegł go - siedzącego przy stoliku za filarem - nie mógł uwierzyć własnym
oczom.
- Bill! – Krzyknął z radości, za
co został uderzony pałką w plecy, ale ból został całkowicie zniwelowany przez
buzujący hormon szczęścia.
- Ciszej, bo zaraz wrócisz do
celi. – Syknął strażnik, pokazując na drugiego, który miał przypilnować
osadzonego i jego gościa.
- Cześć, Mark. Obiecałem i
jestem. Wybacz, że tak długo to trwało, ale musiałem obmyślić strategię, a poza
tym praca, praca i jeszcze raz praca. – Bill uśmiechnął się do niego lekko,
siadając tuż naprzeciwko prawie płaczącego kolegi.
- Udało się? Kathrin jest
bezpieczna? Co z nią? – Markus zasypał go lawiną pytań i wcale mu się nie
dziwił. Na jego miejscu też dołożyłby wszelkich starań - nawet z więzienia - by
ocalić życie swojemu bratu.
- Udało. Twoja siostra jest
bezpieczna i mieszka ze mną. – Widząc łzy cieknące po policzkach chłopaka, wstał
i poklepał go po plecach, by dodać mu otuchy. Nie przypuszczał, że nieco
agresywny i zbyt impulsywny Markus będzie przed nim płakać, bo doskonale go
znał, ale cieszył się, że mógł spłacić swój dług z przeszłości.
- Bill, nie wiem, jak ci się
odwdzięczę, kiedy już wyjdę z paki. Dbaj o nią i nie pozwól jej nikomu
skrzywdzić.
- Daj spokój, jesteśmy kwita. I
obiecuję, że będę o nią dbać. A teraz przepraszam, ale na mnie już pora. Może
niedługo odwiedzę cię tutaj z Kath. Trzymaj się! – Bill wstał i machnął na
strażnika, że wychodzi, kątek oka dostrzegając, jak wargi Markusa układają się
w ciche „dziękuję”.
*
Siedział w surowo urządzonej kuchni swojego apartamentu i
dłubał widelcem w talerzu. Nie miał ochoty jeść samotnie, bo nigdy wcześniej
tego nie robił i nigdy wcześniej nikt nie ignorował go tak bardzo, jak robiła
to Kathrin. Irytowała go z dnia na dzień coraz bardziej, ale obiecał i sobie i
Markusowi, że będzie o nią dbać, a co za tym idzie, nie potraktuje jej tak, jak
poprzednie „dziewczyny”. Nie skrzyczy
jej, nie uderzy, nie zmusi do niczego, bo zbyt dużo ryzykował.
Ryzykował całym swoim wizerunkiem, który wypracował na
przestrzeni ostatnich lat. Ryzykował karierą i dalszymi losami zespołu, bo
gdyby informacja, że korzystał z usług prostytutek czy jedną z nich wykupił,
przedostałaby się do mediów, byłby skończony. Wiedział, że musiał na nią
uważać, by zdobyć jej zaufanie i ochronić swoje dobre imię.
- Kath, zjedz ze mną. – Mruknął
w jej kierunku, bo drzwi od jej sypialni były uchylone. Wiedział, że go słyszy,
ale wciąż unikała go jak ognia i nawet nie miał szansy wytłumaczyć jej tej
całej, chorej sytuacji.
- Spierdalaj. Powtórzyć? –
Krzyknęła zza ściany, a po chwili zatrzasnęła drzwi z impetem, aż jeden z
obrazów, który wisiał na ścianie, spadł i roztrzaskał się w drobny mak.
- A niech cię! – Zanurzył
widelec w makaronie spaghetti, a potwornie wysoki dźwięk rysowanego szkła
spowodował u niego gęsią skórkę i naprawdę śmieszny grymas na twarzy. – Kurwa
mać, dziękuję za taki obiad, ty mała niewdzięcznico. – Mruknął pod nosem,
odstawiając talerz na kuchenny blat.
Miał niepohamowaną ochotę wejść do pokoju dziewczyny i
wygarnąć jej wszystko, co myśli o tej absurdalnej sytuacji. Miał dosyć
zdawkowych odpowiedzi i ignorancji, której nienawidził. Przecież uratował jej
życie! Uratował ją przed pewną śmiercią z rąk człowieka, który zarabiał grube
pieniądze na takich jak ona. I owszem, korzystał z jego usług, ale czuł się
rozgrzeszony, bo przecież musiał zaspokoić swój seksualny popęd. By uspokoić
skołatane nerwy podszedł do bogato wyposażonego barku z alkoholami i nie
szczędził sobie whisky na poprawienie parszywego humoru. A potem rozsiadł się
wygodnie na kanapie i zasnął, odpływając do krainy Morfeusza.
*
- Kaulitz! Kaulitz, telefon!
Kurwa, obudź się! – Gwałtowne potrząsania jego ciałem skutecznie wybudziły go
ze snu. Zaspanym wzrokiem spojrzał na wiszącą nad nim Kathrin i uśmiechnął się
półgębkiem, bo w końcu powiedziała do niego coś więcej niż tylko „spierdalaj” czy „nie” . – Co się tak cieszysz jak głupi do sera? Telefon ci dzwoni
od godziny, a ty śpisz jak zabity. Nie traktuj tego jako rozejm.
- Rujnujesz moje marzenia,
maleńka. – Przetarł powieki, chwytając za telefon, który Kath mu przyniosła.
Omiótł wyświetlacz krótkim spojrzeniem i wyciszył urządzenie, chowając je pod
poduszkę. – Nic ważnego, ale dzięki za czujność. – Uśmiech nie schodził mu z
twarzy, czym skutecznie irytował siostrę swojego kumpla.
- Powiedz mi… Czemu mnie tu
trzymasz? I jakim cudem zabrałeś mnie z rąk tych psychopatów? – Zaczęła,
siadając tuż obok niego. Zmierzył ją wzrokiem, zatrzymując się na idealnie
wyeksponowanym biuście. – I nie patrz na moje cycki! – Żachnęła, krzyżując dłonie
tak, by zasłonić fragmenty nagiej skóry i koronkowego stanika.
- Powiedzmy, że musiałem
uregulować dług z przeszłości. – Mruknął beznamiętnie, przejeżdżając językiem
po spierzchniętych wargach.
Pragnął jej. Od samego początku pragnął posiąść jej ciało i
mieć ją na wyłączność. Podniecał go jej niewyparzony język i choć momentami
była irytująca, chciał spróbować, jak smakują jej usta i nie tylko. Westchnął,
kiedy nabrawszy powietrza w płuca, poczuł jej słodki zapach.
- Dług z przeszłości? Aha.
Powiedzmy, że rozumiem. A druga kwestia? – Jej długie, jasne włosy rozlały się
po ramionach i plecach, a on naprawdę musiał kontrolować każdy swój ruch, by
nie rzucić się na nią i nie zakleszczyć jej w swoich objęciach.
- Wydaje mi się, że za dużo
chcesz wiedzieć. Niech to pozostanie moją słodką tajemnicą. – Uśmiechnął się
łobuzersko. – I nie uważasz, że wygrałem? Słyszałem, jak na mnie bluźnisz,
twierdząc, że nigdy się do mnie nie odezwiesz i co? Wygrałem. – Pokazał jej
język i zaczął się śmiać tak głośno i radośnie, aż sama Kathrin po chwili
dołączyła do niego, co wprawiło go w niezły szok.
- Niech ci będzie, jeśli to ma
połechtać twoje ego.
- Szczerze? Wolałbym, żebyś
połechtała coś innego. – Spojrzał w jej niebieskie tęczówki, przygryzając wargę
w taki sposób, aż zabrakło jej tchu. Zbliżył się do niej niebezpiecznie,
układając swoje dłonie na jej nagich udach.
Chwilę potem przesuwał nimi wyżej i wyżej, a kiedy żaden
opór z jej strony nie nadchodził, wsunął je pod materiał prześwitującej bluzki,
otaczając opuszkami kontur tatuażu. Jego twarz była coraz bliżej, aż w końcu,
kiedy uniosła wyżej podbródek, wpił się w jej wargi z namiętnością, odbierając
oddech. Naparł na drobne ciało dziewczyny, wręcz wciskając je w obicie
skórzanej kanapy, a kiedy poczuł jej dłonie wplątujące się w jego blond włosy,
nie wytrzymał.
- Kath?
- Tak?
- Kochaj się ze mną.
*
- Wciąż nie wierzę, po prostu
nie wierzę, że wydałeś na mnie ponad sześćdziesiąt tysięcy... – Zaczęła,
spoglądając w jego czekoladowe tęczówki, po czym wybuchła niepohamowanym
śmiechem, który echem odbijał się od pustych ścian ich przyszłego salonu.
- Oj, maleńka. – Mruknął,
przyciskając usta do zagłębienia jej szyi. – To najlepiej zainwestowane
tysiące w moim życiu. – Musnął nieśpiesznie tę wrażliwą część ciała dziewczyny
i odsunął się, by przypadkiem nie poddać się wzrastającemu podnieceniu. – I nie rób
takiej miny! Wiesz, że lubię cię tak nazywać.
- Kaulitz, grabisz sobie. –
Zacmokała z ironią, siadając na parapet. – W moim stanie określenie „maleńka”
średnio pasuje. Powinieneś mnie raczej nazywać wieloryb, ewentualnie foczka, bo
zaczynam się toczyć i to twoja wina.
Posłał jej tylko swój szczery uśmiech. Ten, którego nie
znały media i fanki. Ten, którym raczył ją każdego dnia od ponad roku. Od dnia,
w którym zobaczył ją po raz pierwszy. Ten, na którego widok fajerwerki
rozsadzały ją od wewnątrz, przynosząc błogie uczucie szczęścia.
- Co się tak szczerzysz? –
Lekkim krokiem podeszła do niego i oplotła swoimi dłońmi jego wąską talię. –
Ale uwielbiam, kiedy to robisz, więc nie krępuj się… – Musnęła jego miękkie,
spragnione jej pocałunków wargi. – Wiesz w co jeszcze nie wierzę?
- Że uwielbiany przez tysiące
Bill Kaulitz się w tobie zakochał? – Przygryzł delikatnie jej dolną wargę, a
jej ciałem przeszedł dreszcz.
- Nie pochlebiaj sobie. A tak
naprawdę to nie wierzę w to, że jestem szczęśliwa. Tak cholernie i prawdziwie
szczęśliwa… Dzięki tobie, Billy. – Wtuliła się w jego drobne ciało, wsłuchując
się w bicie ich serc, które w połączeniu tworzyło melodyjną i harmonijną
całość. – Wiem, że dzięki tobie jestem tutaj, gdzie jestem i mam to, co mam. I
dzięki tobie zostanę najszczęśliwszą kobietą na świecie.
- Kath, ja… To ja powinienem ci
dziękować za to, że mnie zmieniłaś. Dokonałaś niemożliwego i zmieniłaś moje
serce z bryły lodu w prawdziwe bijące i zdolne do kochania serce. – Musnął jej
mokre od łez wargi, bo nigdy wcześniej nie słyszała z jego ust czegoś
piękniejszego. Złapał ją za drżącą dłoń i przyłożył ją do serca. – Słyszysz?
Ono bije tylko dla ciebie i dla naszej, małej księżniczki.
Taaaak! W końcu coś nowego tutaj! ♥ (Co nie zmienia faktu, że a) czekam na nowość na Zakochanym i b) jeszcze bardziej czekam na nowość na Nauczycielu, bo tam to już w ogóle wieje pustką).
OdpowiedzUsuńWow, po pierwszych trzech scenach scenach nie spodziewałam się takiego zakończenia. Bardziej obstawiałam jakieś dramatyczne zakończenie, ale i tak taki a nie inny koniec pasuje idealnie. Nie jest za słodki, ale naprawdę rozczulający, bo Kaulitz tatusiem! <3 A wiesz, jak to na mnie działa!...
Szkoda jednak, że tak to ucięłaś i nie rozwinęłaś, bo o takim Billu mogłabym czytać godzinami.
P, tak, zwyzywaj mnie, zmotywuj, bym w końcu wzięła się za pisanie NM. Naprawdę nie mogę się za to zabrać, bo czego nie napiszę, to wszystko wydaje mi się beznadziejne, a nie chcę publikować jakiegoś shitu.
UsuńI cieszę się, że udało mi się Ciebie zaskoczyć :) Wiesz, myślałam, by inaczej to zakończyć, ale takie zakończenie napisało się ,,samo". Zaczęłam pisać i jak wpadłam w trans, to nie mogłam tego przerwać, czy zmieniać.
A Kaulitz tatusiem to najsłodsza wersja Kaulitza, jaką można sobie wyobrazić i może jeszcze pójdę w tę tematykę.
To i ja się dołączę do tych ''wyzwisk'', aby Cię zmotywować :D. Bo naprawdę czekam z utęsknieniem co do Zakochanego i Nauczyciela ;/. Liczę na poprawę Martie, chociaż sama nie jestem lepsza.... ;). U mnie podobne pustki.
OdpowiedzUsuńBill taki szlachetny, chociaż z początku spodziewałam się innego finału... Troszkę dramatycznego, wulgarnego? Chociaż z wulgarnością w Twoim wykonaniu się raczej nie spotkałam :D.
Z jednej strony niczego innego prócz wykupienia przez Kaulitza na własność dzi*ki się nie spodziewałam, a z drugiej Bill w Twoich opowieściach jest... uroczym, w miarę poukładanym facetem ;).
No i dołączam się do Twoich słów- widok Billa jako tatusia jest rozczulający, a jeżeli dodatkowo jest kochanym mężczyzną dla swojej kobiety to obrazek jest jeszcze bardziej genialny ;).
Bardzo fajna, kolejna zresztą jednoczęściówka. Oby więcej takich Kochana i więcej weny na opowiadania, które uwielbiam <3. Ściskam ;*
Połknęłam wczoraj wszystkie miniatury. I nie zawiodłam się. Są tak samo dobre jak Nauczyciel Miłości czy Zakochany Berlin ( zdajesz sobie sprawę, że na Nauczycielu już dawno nic się nie pojawiło?!).
OdpowiedzUsuńNajbardziej utkwiło mi w pamięci opowiadanie 'list do m'. Nie wiem, dlaczego ale ból, który jest tam zawarty przesiąknął do mojego serca i poruszył je.
Jesteś naprawdę świetną pisarką. Ściskam i do przeczytania.