sobota, 4 października 2014

historia pewnej miłości

___________________________________________

Po skończonych zajęciach zaszył się w swoim małym wynajmowanym pokoju, pozwalając sobie na rzewne łzy. Miał dość swojego życia. Nie tak wyobrażał sobie okres studiów w Berlinie. Co on sobie myślał? Że będzie go stać na dostatnie życie w tak dużym mieście? Prychnął sam na siebie. W głowie wciąż huczały mu słowa ojca, który przestrzegał go przed klepaniem biedy. Wiedział, że nie może być na nich zły. Sami przecież ledwo wiązali koniec z końcem. I tak pieniądze, które od nich dostawał były dużą sumą dla tej skromnej rodziny spod Magdeburga.

Był głodny, od samego rana nie miał nic w ustach, bo najzwyczajniej w świecie zabrakło mu pieniędzy. Skromne stypendium, które dostawał, przeznaczał na opłaty za pokój i coś do jedzenia, ale w tym miesiącu musiał kupić buty, bez których nie obszedłby się w tę deszczową pogodę. Uruchomił swój stary używany komputer, z trudem łącząc się z siecią. Już ostatniej nocy podjął tę decyzję. Musiał. Nie miał innego wyjścia.

*

Na samą myśl tego, co prawdopodobnie czeka go tego wieczoru, było mu słabo. Musiał poniżyć się przed obcym facetem, by mieć co włożyć do garnka. Nienawidził siebie, choć tak naprawdę jeszcze nic złego nie zrobił. Do spotkania z tym mężczyzną dzieliło go kilka godzin. Leniwie zwlókł się z łóżka, by wziąć szybki prysznic. Stanął przed lustrem w niewielkiej łazience, lustrując swoje nagie ciało. Coraz bardziej widoczne żebra wcale go nie dziwiły. Założył bieliznę i przygotowany wcześniej zestaw – ulubioną czarną koszulkę i dopasowane dżinsy, które sam sobie uszył. Spryskał ciało perfumami, a włosy delikatnie ułożył tak, by kilka kosmyków opadało na jego chudą twarz.

Godzina spotkania zbliżała się niemiłosiernie. Jego pierwszy klient miał przyjechać po niego za dokładnie dwadzieścia minut. Stanął przed oknem, obserwując ulicę. Bał się. Potwornie bał się tego, że zostanie wykorzystany, choć w ogłoszeniu dokładnie zaznaczył, czego oczekuje. Punktualnie o dwudziestej, białe Audi r8 zaparkowało pod blokiem. Serce stanęło mu w gardle, gdy z auta wysiadł dobrze zbudowany mężczyzna. Po chwili zapukał do jego drzwi. Miał ochotę zamknąć się w łazience i udawać, że go nie ma, ale to ostatnia deska ratunku. Otworzył.

- Cześć. Bill, prawda? – niski głos mężczyzny przyprawił go o jeszcze szybsze bicie serca.

- T-tak. Proszę wejść – mruknął cichutko, ale mężczyzna ani drgnął – coś nie tak?

- Jedziemy do mnie. Zabierz najpotrzebniejsze rzeczy – oznajmił zimnym tonem, a Bill chwycił jedynie swoją torbę i ruszył za nim.

W aucie nie odezwali się do siebie ani razu, choć Bill był pewny, że wysoki szatyn słyszał przyśpieszoną akcję jego serca połączoną z marszem kiszek. Było mu wstyd. Białe Audi zaparkowało w centrum miasta, pod jednym z mieszkalnych wieżowców.

- Mogę wiedzieć, jak masz na imię? – odezwał się w końcu, a głos mu drżał. Starał się panować nad emocjami, ale marnie mu to wychodziło.

- Tom – odpowiedział krótko – chodźmy, kolacja czeka.

*

Czuł się dziwnie. Nigdy w życiu nie widział takiego luksusu, jak właśnie w mieszkaniu Toma. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że są mniej więcej w tym samym wieku. Od kiedy tylko przekroczył próg mieszkania, do jego nozdrzy dochodziły cudowne zapachy.

- Na pewno jesteś głodny – męski głos Toma wyrwał go z namysłu – mam nadzieję, że lubisz makaron z sosem – uśmiechnął się, podając do stołu dwie porcje gorącego posiłku. Po raz kolejny było mu wstyd, a jego policzki pokryły się szkarłatem. Nic nie mówiąc, usiadł naprzeciwko Toma – smacznego!

Kiedy tylko zapełnił swój pusty żołądek, jego humor się poprawił. Ciągle milcząc, zaczął się przyglądać mężczyźnie. Jego ciemna karnacja idealnie współgrała z jasną koszulką, którą miał na sobie, a ciemne włosy dodawały mu uroku. Zastanawiał się, jak taki przystojny facet mógł lubować w chłopcach. Po chwili Tom stanął tuż za nim, a przez drobne ciało Billa przeszedł zimny dreszcz. Poczuł jego gorące dłonie na swoich barkach.

- Jesteś strasznie spięty – przesunął nimi po ramionach, a Bill przymknął oczy. Uwielbiał tego typu dotyk.

- Zrób to, co masz zrobić – odwrócił się, spoglądając szatynowi prosto w brązowe tęczówki. Tom przyglądał mu się jedynie z zaciekawieniem – no dalej! Chcę mieć to już za sobą – głos Billa zadrżał, a w jego oczach pojawiły się łzy, które po chwili zaczęły spływać po poszarzałej skórze. Wstał z krzesła, zaczynając ściągać z siebie ubrania, jednak Tom nie pozwolił mu dokończyć.

- Ubierz się – podał mu koszulkę i ciepłą bluzę – nie chcę cię skrzywdzić – mruknął łagodnie – widzisz, kiedy znalazłem twoje ogłoszenie w sieci, zrobiło mi się jakoś dziwnie. Jakaś wewnętrzna siła kazała mi o ciebie zadbać. Billy, spójrz na mnie – stanął tuż obok niego, a jego duże dłonie objęły zapłakaną twarz studenta. Ciepłe wargi objęły jego drżące usta, a po chwili przemierzały już mokrą dróżkę, scałowując łzy. Bill stał nieruchomo, będąc w kompletnym szoku, kiedy jednak odruchowo objął Toma za kark. Ten tylko mruknął gardłowo i oderwał się na chwilę od ciepłej skóry Kaulitza. Złapał go za biodra, unosząc, a blondyn objął go w talii swoimi nogami. Zaufał mu i poddał delikatnym pieszczotom. Po chwili wylądował na miękkiej kanapie, a Tom z powrotem przylgnął do jego ust. Wplótł długie palce w dłonie Toma. Trwali jeszcze przez jakiś czas, a ich oddechy powoli się normowały.

- Skoro nie chcesz mnie wykorzystać – zaczął niepewnie, lustrując pogodną twarz Toma – to czego ode mnie oczekujesz? – uniósł brew, na co szatyn zaśmiał się cicho.

- Oczekuję twojego szczęścia, Bill – uśmiechnął się. Nie mógł mu przecież powiedzieć, że już od dłuższego czasu go obserwuje. Znał jego nawyki i wiedział, co lubi. Był nim zafascynowany – zaufaj mi, a już nigdy nie będziesz nieszczęśliwy – spojrzał na niego i w oczach dostrzegł łzy. Bill wtulił się, a dłonie Toma powędrowały pod koszulkę blondyna, który wstrzymał oddech. Nie protestował. Ułożył się na jego kolanach i powolnie zsunął idealnie dopasowaną koszulkę z ciała swojego wybawiciela. Przesunął dłońmi po umięśnionym brzuchu Toma, czując narastające podniecenie. Ciekawskie palce błądziły po gorącym podbrzuszu. Powoli, patrząc szatynowi w oczy, rozpiął rozporek i przejechał koniuszkiem po linii bokserek. Tom mruknął zadowolony, a Bill zjeżdżał palcem wskazującym niżej i niżej, by w najmniej oczekiwanym momencie zacisnąć dłoń na rosnącym problemie Toma.

- Ugh! – szatyn syknął podniecony, a Bill lubieżnie zwilżył wargi. Zszedł z jego kolan, zachęcając mężczyznę do wstania. Gdy tylko stanął przed nim, klęknął na miękkim dywanie, pozbywając bielizny rozanielonego Toma. Przesunął dłonią po podbrzuszu, by długimi palcami objąć pulsującą męskość chłopaka. Bawił się nią przez chwilę, obserwując jak wyraz twarzy Toma zmienia się z sekundy na sekundę. Zbliżył usta i koniuszkiem języka przejechał wzdłuż penisa, by po chwili wsunąć główkę między gorące wargi. Był namiętny, ale powolny, jakby chciał jak najlepiej poznać walory smakowe i dźwiękowe Toma. Ten tylko mruczał, panując nad tym, by jego biodra nie poszły w ruch. Zacisnął dużą dłoń na ramieniu chłopaka, który odkrywał przed nim nowe doznania. Nie była to pierwsza tego typu pieszczota w jego życiu, ale Bill robił to z takim wyczuciem i namiętnością, że tracił zmysły. Skończył w ustach blondyna, opadając na kanapę.

- O cholera – mruknął, kiedy zauważył poruszającą się grdykę Billa – jesteś niesamowity – uśmiechnął się, a po chwili chłopak już siedział na jego rozgrzanych udach. Tom zbliżył się do niego i odnajdując jego słodkie usta, musnął je delikatnie - teraz twoja kolej na przyjemność – szepnął mu do ucha.

*

Leżał w wygodnym łóżku Toma i sam do końca nie wiedział, czy mu się to przyśniło, czy Tom postanowił z niego zakpić i zdobyć jego zaufanie, by jutro wykorzystać go tak, jak w najczarniejszym scenariuszu. Duża dłoń mężczyzny ciągle wplątana była w jego własną, a miarowy oddech wypełniał pomieszczenie. Był cholernie spełniony. Jeszcze żaden inny mężczyzna nie zatroszczył się o jego potrzeby. Zawsze liczyło się tylko spełnienie partnera, a dzisiaj byli równi. Oboje dostali to, czego pragnęli. Uśmiechnął się, przypominając sobie najgorętsze fragmenty ich wspólnej nocy. To było niesamowite, z jaką czułością Tom zapoznawał się z jego drobnym ciałem, by małymi kroczkami przygotować go do największej przyjemności, jaką zaznał w swoim dwudziestoczteroletnim życiu. Wtulił się ufnie w tors śpiącego Toma, a ten tylko mruknął zadowolony, układając swoją wolną dłoń na brzuchu Billa. I tak zasnął obok mężczyzny, który od tamtej cudownej nocy stał się jego najlepszym przyjacielem, kochankiem i miłością życia. 

5 komentarzy:

  1. Podoba mi się, ale mogło być dłuższe i nieco bardziej rozwinięte. Jak np to, że Tom już od jakiegoś czasu obserwował Billa. Skąd to się wzięło, gdzie go zobaczył i czemu się nim tak zafascynował i dlaczego Bill nigdy go nie zauważył? Myślę, że można było to bardziej wyjaśnić. Myślę też nawet, że można by było zrobić z tego kilka ciekawych części, jeszcze dopisując trochę ich dalszych losów, bo z chęcią bym poczytała jeszcze trochę tej historii i dowiedziała się kim jest tajemniczy wybawiciel Billa, Tom :) Ale ogólnie to w jaki sposób wszystko, opisujesz przypadło mi do gustu więc z pewnością tu jeszcze zajrzę. Życzę weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twoją sugestię! :) Chciałam, by to było jednoczęściowe opowiadanie, ale nie wykluczam drugiej części, tym razem pisanej perspektywy Toma, bo faktycznie - skupiłam się na wątku Billa, a wątek Toma został pominięty.

      Bardzo mi miło, że podoba Ci się to, co stworzyłam.
      Pozdrawiam :-*

      Usuń
    2. Wyraziłam to na co zwróciłam uwagę, a jeśli Ci to w jakiś sposób pomogło to cieszę się :) I jeśli zastanawiasz się nad opisaniem tego z perspektywy Toma, to ja uważam, że to jest właśnie dobry pomysł. Aby wyjaśnić to co nie zostało powiedziane tutaj. Bo naprawdę mnie to ciekawi :) Poza tym gdy coś czytam, opowiadania, czy książki, zawsze ciekawi mnie perspektywa tej drugiej strony. Jak ten inny bohater to postrzega, co czuje, co myśli itd. Więc jestem jak najbardziej na tak, by w tym przypadku opisać to z perspektywy tego drugiego :)

      :-*

      Usuń
  2. Matko Boska... Zakochałam się. Weszłam na Twojego bloga, szukając jakiejś jednoczęściówki, ta zwróciła moją uwagę ze względu na tytuł... nie wiem, czy właściwie, ale skojarzyła mi się z kawałkiem Bonsona o tym samym tytule, więc postanowiłam ją przeczytać. I nie żałuję... Cudownie piszesz, masz czysty, klarowny styl, a ta historia jest tak ...magiczna? nie wiem, czy dobrze określiłam to słowo, ale teraz jestem na Ciebie wręcz zła, że tak bardzo ją skróciłaś!!! mogłaby powstać z niej przynajmniej porządna kilkuczęściówka.. Szkoda :( Jesteś naprawdę świetna, tylko jedna rzecz podczas czytania raziła mnie w oczy. Fragment 'Nie tak wyobrażał sobie okres studiów w Berlinie. Co on sobie wyobrażał?' trochę się gryzie :) gdy to poprawisz, będzie to dopieszczony do perfekcji, łapiący za serce, genialny one-shot. Czekam na więcej. Pozdrawiam;*


    lieb-mich-immer

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za Twój komentarz! Cieszę się, że ten one-shoot Ci się spodobał :) Z zamysłu miała to być bardzo krótka część, ale rozważam drugą część tej historii, tym razem z perspektywy Toma.

      Dzięki za zwrócenie mi błędu, nie wyłapałam go podczas edycji :) Zaraz to poprawię.

      Buźka!

      Usuń